„Rehab” to jedna z najważniejszych polskich książek o wychodzeniu z uzależnienia od alkoholu – szczera, bezlitosna w demaskowaniu mechanizmów samooszukiwania i zarazem niosąca nadzieję na zmianę. Osiatyński prowadzi nas przez doświadczenie bohatera oznaczonego literą „W.” – alter ego autora – który w ośrodku terapii w USA rozpoczyna proces trzeźwienia. Nie jest to poradnik ani publicystyka „z dystansu”, lecz zapis drogi: od rozpoznawania mechanizmów nałogu, przez konfrontację z własnym ego i lękiem, aż po uczenie się codziennej, wymagającej praktyki trzeźwości. Książka konsekwentnie trzyma się perspektywy człowieka w leczeniu – i dzięki temu nie idealizuje, lecz uczciwie pokazuje nawroty, zwątpienia, małe zwycięstwa i „pracę u podstaw” nad sobą.
Osiatyński – prawnik, humanista i świetny eseista – pisze językiem prostym, precyzyjnym, pozbawionym ornamentów. W „Rehab” szczególnie mocno wybrzmiewają pojęcia odpowiedzialności i bezsilności: bohater uczy się różnicy między tym, co może kontrolować (własne decyzje tu i teraz), a tym, czego kontrolować nie potrafi (sam przebieg choroby). W tle wyczuwalna jest metodologia programów 12-krokowych, z naciskiem na uczciwą autoanalizę, uznanie „siły większej od nas” i codzienną pracę nad sobą. To literatura faktu, ale z nerwem dobrej powieści: wciąga dramat wyborów, zmaganie z głodem alkoholowym, wstydem i dumą oraz konsekwencje nałogu dla relacji i pracy. Wydawcy trafnie podkreślają, że to książka o problemach czekających osobę, która chce przestać pić – i o nadziei na poprawę.
Warto pamiętać o kontekście wydawniczym: pierwsze wydanie ukazało się w 2003 r., a po latach tytuł wraca w kolejnych wznowieniach – co świadczy o jego trwałej aktualności i o tym, że „Rehab” stał się lekturą odniesienia zarówno dla osób w kryzysie, jak i dla ich bliskich. Przez dwie dekady recepcja czytelnicza nie słabnie.
Książka została uhonorowana Nagrodą Znaku i Hestii im. ks. Józefa Tischnera w kategorii publicystyki/eseistyki społecznej – wyróżnieniem przyznawanym autorom łączącym pisarską klasę z realnym wkładem w debatę o dobru wspólnym. W przypadku „Rehab” tym wkładem jest oswojenie tabu i język, który pozwala mówić o chorobie bez pogardy i bez retuszowania prawdy.
Jedno z najbardziej znanych zdań, kondensujące przewartościowanie myślenia w toku terapii, brzmi: „Myślałem do dzisiaj, że moje życie to praca przerywana okresami pijaństwa. A przecież mogę widzieć swoje życie jako pijaństwo czasem przerywane okresami pracy”. Ten odwrócony porządek pokazuje, jak nałóg potrafi zawłaszczyć tożsamość – i jak dopiero nazwanie rzeczy po imieniu otwiera możliwość zmiany.
Dlaczego „Rehab” wciąż działa? Po pierwsze – demitologizuje alkoholizm. Nie ma tu „romantyzmu upadku”; jest konkret: procedury, grupy wsparcia, ćwiczenia, rozmowy, rejestr drobnych kroków. Po drugie – rozbraja iluzje sprawczości, które podtrzymują picie („poradzę sobie sam”, „to tylko stres”). Po trzecie – oddaje głos bliskim: pokazuje, czym jest „twarda miłość”, dlaczego współuzależnienie bywa tak niszczące i jak trudno wyznaczać granice, nie tracąc czułości. Po czwarte – uczy języka do mówienia o wstydzie i winie, bez których nie da się uczciwie rozliczyć strat. Dzięki temu „Rehab” równie dobrze czyta terapeuta, co partner osoby uzależnionej; równie ważny jest dla trzeźwiejących, jak i dla „niepijących”, którzy zaczynają rozumieć, że nałóg nie jest „słabym charakterem”, lecz chorobą wymagającą leczenia.
Po lekturze wielu czytelników sięga po swoisty epilog – „Rehabilitację”, w której autor dopowiada wątki z perspektywy dalszych lat trzeźwości. Ten ciąg dalszy dobrze pokazuje, że w świecie „Rehab” nie chodzi o jednorazowy finał, lecz o praktykę życia.
„Rehab” to więc nie tylko dokument zmagania z alkoholem, lecz – szerzej – książka o odzyskiwaniu podmiotowości: o stawaniu w prawdzie wobec siebie i innych, o budowaniu relacji na uczciwych fundamentach, o rozpoznawaniu granic kontroli. Jej siła polega na połączeniu intymnego zapisu z myślową dyscypliną. Dlatego broni się również poza kontekstem terapeutycznym – jako opowieść o tym, jak wybory podejmowane dziś wpływają na każdy następny dzień.
Dla kogo? Dla osób w terapii i po terapii; dla rodzin i przyjaciół; dla nauczycieli, psychologów i wszystkich, którzy chcą rozumieć, zamiast oceniać. To lektura, która porządkuje pojęcia, uczy pokory i daje słownictwo do rozmowy o sprawach najtrudniejszych – a zarazem zostawia czytelnika z realną nadzieją, że „trzeźwość” to nie heroiczny sprint, tylko codzienna praktyka, której można się nauczyć.